Wyjazdy trzydziestolatek wyglądają inaczej. I mówię tu o
sytuacji całkowitej bezmężnobezdzietności. Trzydziestolatka już nie traktuje
wyjazdu, jako oczywistości. Nie jeździ pięć razy w roku nad morze, trzy razy na
deskę i co weekend na działkę do kolegów. Jest podekscytowana, że udało jej się
wyrwać z pracy na trzy dni i jeszcze
zgrać to z koleżankami. Celebruje
pakowanie, pamięta o ciepłych skarpetach i lekach na pęcherz. Podnieca ją myśl,
że jak już wsiądą do samochodu, będzie znowu jak kiedyś. Wino w
aucie proponuje nieśmiało. Nie jest pewna czy dojechanie na miejsce na
nieświadomce, ciągle jest w dobrym tonie. Dziewczyny są podmęczone po pracy i
mają wyrzuty sumienia względem tej, co kieruje. Siłą rzeczy na miejscu zamiast
biec na balkon krzyczeć, że przyjechały, rozważają wybór pokoi. Jedna z nich
śpi jedynie w wywietrzonych pomieszczeniach, w niskiej temperaturze, inaczej
budzi się spuchnięta, z wysuszoną skórą, worami i wkurwiona. Druga ma niskie
ciśnienie, jest jej zimno, po prostu zawsze zimno, i nie zaśnie bez farelki
wielkości mikrofali. Trzecia jeszcze nie wie, gdzie się położy, ale woli
rozwiesić rzeczy, które spakowała wilgotne, więc histerycznie poszukuje
suszarki. Czwarta nie miała kiedy zrobić w domu paznokci, więc zabiera się za
to teraz, przy okazji ofiarnie dzieląc się z dziewczynami maseczką, która super
wygładza. Zgodnie stwierdzają, że odpuszczają już dzisiaj picie i wychodzenie,
na rzecz zagospodarowania się w nowej przestrzeni i wypoczęcia przed jutrem.
Zasypiają ciągle podniecone przygodą, która czeka nazajutrz. Nazajutrz jednak przygoda sie odwleka, bo
wszystkie muszą brać prysznice, na jakie nie miały czasu w domu, bo w końcu
urlop. Pożyczają sobie antycelulitisowe balsamy, drogie maciupeńkie odżywki, na
które pracują w biurach po nocach, kremy z opiłkami szczęścia na cienie pod
oczami i na duszy i omawiają wszystkie nowe niedoskonałości cery, aby się z
nimi oswoić. Aby poczuć, że są w tym razem, bo razem raźniej rzucać wyzwanie
sflaczałym policzkom. Kiedy już wszystkie wyczyszczą szczotkami marynarki i
buty, swobodnie mogą przejść do spełnienia kolejnej fantazji - zaliczenia tej
chwili z reklamy, kiedy kobieta siada w oknie i popijając aromatyczną kawę ,przegląda
czasopismo. Oczywiście ciężko jest im wszystkim zrobić to na raz. Jedna z nich
woli zjeść kanapkę, bo ostatecznie jest już pora obiadu, a ona jak nie zje
rano, to później ma mdłości. Trzy palą papierosy, chociaż rzucają, a jedna spakowała
garść płatków owsianych i usiłuje zrobić z nich instagramowe fit śniadanie.
Ostatecznie postanawiają w końcu wyjść i siąść w fajnej knajpce na lunchu, żeby
być jak z Sex and the city. Przez godzinę jeszcze miotają się po mieszkaniu
robiąc siusiu na zapas, szukając błyszczyków i kluczy, aż jedna pozamyka
dokładnie okna, sprawdzi gaz i pogasi światła. Oczywiście jedna zapomni
telefonu, ale reszta lojalnie zaproponuje jej, żeby sprawdziła fejsa u nich na
komórce i wreszcie ruszają. W samochodzie w doskonałych humorach puszczają
sobie jakiś stary hit, które wszystkie znają, więc śpiewają głośno, nagrywając
to na telefony i robiąc zdjęcia, na dowód że jeszcze ciągle są szalone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz