piątek, 8 listopada 2013

Panie prostytutki.

Panie prostytutki, mam do was swego rodzaju szacunek. W czasach, gdy kurwienie się zyskało społeczną aprobatę, trudno o lepszy angaż. Niby na czarno, do emerytury nie policzą, ale kto by się martwił o emeryturę, gdy panowie tacy hojni. Pieniążek z rączki do rączki, brylancik na paluszek, a skrobanka w pakiecie. Ileż z nas, nie puszczających się dinozaurów, w nieudanych związkach zaciskało zęby w łóżku. Bo tak trzeba. No to czy nie mądrzej byłoby dostać jednak za to torebkę? Do torebki telefon, gucziportfelik, spa w weekend, kreska w kiblu i fryzjer w piątek? Za pierścionek to by się nawet chciało pojęczeć. Czemu mnie mama tak dziwnie wychowała, że zawsze płacę za siebie? Na benzynę się składam, za piwo oddaję. Za bilet do kina i wodę z cytryną. Za pół wszystkiego, chociaż moje pół przecież zawsze mniejsze. Drogich prezentów nie przyjmuję, bo mnie krępują. I bzykam się bo się zakochuję. Faceci oszczędzają na mnie jak na wielbłądzie, żeby potem wszystko razem z chujem władować w kogoś o innych wymaganiach. A ja zostaję bez torebek i z wiecznym zadziwieniem, bo przecież nie podobały mu się kacze dziubki, przecież śmiał się z sylikonów, i mówił, że w śmietnik chuja nie wsadzi. Może to ten dreszczyk emocji, kogo na niej zastanie po powrocie z roboty? Czy przynajmniej robiła to w gumie? No i wieczny stan mobilizacji, bo skoro każdy może ją mieć, to trzeba się bardziej starać. Dlatego szacun dla was dziewczyny. Nikt mi nie wmówi, że jesteście głupie. Piękne, modne, zadbane, królowe naszych czasów. Doskonale odnalazłyście się w społeczeństwie przeżartym kryzysem męskości, gdzie najdroższe jest to, za co się płaci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz