czwartek, 9 lipca 2015

5. Trzydziestolatki i czipsy.

Natalia  zaparkowała pod domem i poczęła wysupływać z auta nie kończące się siatki z warzywami. Oczywiście, że weźmie je wszystkie na raz. A potem szlag ją trafi, gdy pod drzwiami zacznie szukać kluczy, a siaty porozrywają jej stawy. Oczywiście, że chciała kupić CZIPSY, ale oczywiście jest na to zbyt dojrzała. Pójdzie po nie do nocnego dopiero po 4tym drinku. A póki co pokroi marchewki. I wszystkie warzywa z warzywniaka. W mieszkaniu upał z psią sierścią. I jakieś takie zaniedbanie wyzierające z kątów. Natalia już wie, że nie zdąży. Dyszy jak buldog, kiedy zjawia się Alicja. Ta na szczęście też jest spocona i się świeci. I też nie zdążyła. Umyć włosów, pomalować paznokci, nic kupić, nic zrobić.
- To niesamowite, że są kobiety, które zdążają.
- Są?
- No są chyba. I to z mężodziećmi. I gotowaniem. Nasze matki na przykład.
- Ale to były inne czasy.
- Wolniejsze.
- Nie trzeba było robić kariery.
- Ani być wysportowanym.
- I nie było internetu. - Alicja otworzyła okno i zapaliła. - Mogę zapalić?
Natalia wywróciła oczami i sięgnęła po paczkę, po którą planowała nie sięgać.
- Zaprosiłam też Marikę - powiedziała - ale napisała, że się postara, więc pewnie jej nie będzie.
Trzydziestolatki nie wierzą już w "postaram się". Same tak piszą, gdy próbują kogoś spławić. Zaskakująco jednak wbrew logice, doświadczeniu, regulaminie zołzy i grawitacji, wierzą, kiedy to napisze facet. Czekanie, aż mężczyzna spełni jakąś obietnicę zajmuje im w życiu sporą część czasu.
- Otrząsnęłaś się już "z Biga"? - Alicja bezsensownie starała się wydmuchać dym przez okno, mimo iż Natalia paliła przy stole.
- Wiesz co, mój własny Big bardzo dba o to, żeby poziom frustracji nim nie pozwalał mi zbyt długo frustrować się innymi rzeczami.
- Widujecie się jeszcze?
- Widzieliśmy się dla podtrzymania mojego podjaru jego osobą.
- I co?
- To co zawsze.
- Cisza?
- Oczywiście. Najgorzej, że mój sms był ostatni, więc to on mnie teraz przetrzymuje, nie ja jego.
- To po co pisałaś?
- Odpowiedziałam tylko na jego smsa, w którym było pytanie! Czy nie zostawił u mnie bluzy.
- I co?
- I odpisałam jak należy, dopiero następnego dnia. Ale zamiast napisać nie, tak jak on by zrobił, to mnie poniosło i musiałam dodać, że miły wieczór.
- No ja za to się widziałam z Sebastianem. I Adamem, tym od cziłały.
- Po co się widujesz typem, który ma cziłałę? Przecież to musi być pojeb. I to nie w tym dobrym znaczeniu. To musi być albo pedał, albo opóźniony.
- No wiem, ta cziłała jeszcze podsikuje jak się podnieci. A chyba cały czas jest podniecona, bo tak podskakuje dziwnie i się trzęsie i jakoś przykuca nerwowo i sika co chwilę. Ja kocham zwierzęta. Moje koty też sikają, ale dlatego że są chore! I nie kumam jak można spać w łóżku z czymś co ci leje w kołdrę.
- A Sebastian?
- No Sebastian się stara bardzo. Aż mi głupio, bo ciągle zapominam mu odpisać. A on mnie szturmuje całym pakietem dostępnych środków. Dzwoni, nagrywa się, pisze smsy, pisze na FB. A ostatnio dostałam od niego zaczepkę.
- Zaczepkę? - Natalia parsknęła - kto jeszcze używa zaczepek? Ile on ma lat?
- No jest taki trochę opóźniony. Najgorsze są te jego koszule. Kurwa, nie mogę. Za każdym razem ma taką samą, w odrobinę inną kratkę. I za każdym razem to jest koszula z krótkim rękawem.
- O fak!
- No wiem. Musze jakoś się z tego wyplątać. Nie odpisywanie go tylko pobudziło. Jest jak ta jego cziłała, boję się, że też już robi w gacie.
- Efekt naturalnej zołzy. Gdzie są normalni faceci?
- Gdzieś siedzą pokitrani. 
- Boją się silikonowego tajfunu.
- Albo wszyscy już zostali upolowani i zaobrączkowani. Lub uwiązani potomstwem. Sama wiesz najlepiej, co pozostało, bo sama też to przerzucasz od 2 lat.
- Albo cwaniak, albo niedorozwinięty. Jak ładny to pusty. Jak bogaty to bezczelny. Jak starszy, to zawsze jakiś leniwy dziad.  Jak młodszy, to ma siłę się popisywać przez całą dobę.
- Artysta narcyz. I biedak.
- Jak jakiś mądrzejszy to zawsze fleja.
- Może my jakoś źle szukamy?
- Moim zdaniem w GOPRze trzeba poszukać. Faceci którzy chodzą po górach i ratują ludzi, muszą być męscy i mieć coś w głowach. Trzeba by było po górach się rozejrzeć. Tam są jakieś może surowe warunki i faceci mają poważniejsze problemy, niż która czapka pasuje do butów. Może tam nie dotarła jeszcze moda bycie ciotą.
- I co nie odezwiesz się już do Biga?
- Chciałabym nie. Ale on jak prawdziwy Big pojawia się zawsze, gdy już się z niego wyleczę. I ciągle mnie rujnuje.
- Bo dajesz się rujnować.
- Wiem. Jeśli nie zgodzisz się być czyimś podnóżkiem, nikt nie postawi ci buta na karku. To cytat, który napisałam mojemu pierwszemu chłopakowi na pocztówce z wakacji, gdy miałam 18 lat.
- Zrozumiał coś?
- Nie sądzę, żeby ją przeczytał. Strasznie był wtedy zajęty poznawaniem dużej liczby koleżanek. W sezonie wakacyjnym miał totalny zapierdol.
- Wiesz co jest najgorsze? Że to my całe życie uczymy się na błędach. Czytamy książki o różnicach między płciami. Jak porozumieć się z facetem. Co on myśli, kiedy do niego mówisz. Co myśli, kiedy mówi co innego. Kiedy nic nie myśli, i nie wolno mu przeszkadzać. Wiecznie zastanawiamy się, co poszło nie tak. W którym miejscu byłyśmy za dobre, a w których za wredne. Gdzie trzeba było lepiej coś rozegrać, a gdzie jednak być sobą. A oni nic nie robią. Odchodzą i nic się nie uczą. Myślisz, że kiedykolwiek pomyślą, że może jednak miałaś trochę racji? Że może nie trzeba było być aż takim chujem? 
- Wiesz co jest jeszcze gorsze? My się wcale nie uczymy na błędach. Ciągle popełniamy te same. Ty i ja. Wiecznie znajdujemy gdzieś lamusów i udajemy, że to Clooney i Gosling . Żyjemy przez chwilę iluzją, rozpaczliwie pragnąc poczuć szczęście, po czym dostajemy po dupie tak soczyście, że dwa miesiące nie da się usiąść.
Alicja zapatrzyła się w okno. Ta życiowa konstatacja wymagała jednak czegoś więcej.
- Czipsy masz?
- Nie, chodź pójdziemy kupić.

Trzydziestolatki wiedzą już, jakie błędy popełniają. Wiedzą, czego nie powinny robić po raz  sidemsetny, żeby nie obudzić się z kacem. Ale robią to, bo robiły to całe życie. Poszukiwały dla siebie małych przyjemności. Chwil zapomnienia.  Poczucia, że nic się tak naprawdę nie zmienia. Bo czipsy to tradycja. Lata melanży. Pałaszowania pod blokiem. Pod wódeczkę. Do piwa. Na grillach. Na wszystkich urodzinach. Obozach. Przy telewizji. Podczas nauki. Na wagarach. W tych pięknych czasach, kiedy człowiek nie wiedział jeszcze jak bardzo są niezdrowe, a tylko babcia wiedziała, że jest w nich AIDS. Bo faceci i czipsy są tak samo beznadziejnie niezdrowe. Niezmiennie powodują raka, cellulit i złamanie serca. Ale trzydziestolatki są w stanie pójść w nocy po czipsy, jeśli tego wymaga sytuacja. I zjeść ich na tyle dużo, by rankiem mordowane wyrzutami sumienia obiecać że to był ostatni raz. Przecież kiedyś w końcu dokopią się do porządnego gościa, który wypełni ich życie taką radością, że wystarczą im marchewki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz