środa, 2 września 2015

15. Trzydziestolatki, kolorowanki i poważne konkluzje. I Delorjan.

- Chyba dam sobie radę.
- Dasz na pewno. - Agnieszka biegała po pokoju jak człowiek pająk, z nieprawdopodobną orientacją pakując na raz trzy torby podróżne. Jej syn spał, córka kolorowała Elsę z Krainy Lodu, a mąż żegnał się z telewizorem. Natalia chciała jej jakoś pomóc, ale tylko chodziła za nią w kółko przeszkadzając. Wreszcie usiadła na brzegu łóżka, wystawiając się jednoznacznie na atak sześciolatki z kredkami.
- Ciocia malujemy?
- Ciocia rozmawia teraz z mamą. - Agnieszka czujnie dbała o komfort psychosomatyczny  przyjaciółki, nie przyzwyczajonej do kolorowania przez całą dobę.
- Dawaj te kolorowanke i mów mi szybko jakie kolory. - Natalia położyła się na brzuchu i bezwiednie zaczęła grzebać w kredkach. - Myślisz, że jest gdzieś koniec tego maratonu? Że w końcu zrozumiem, o co w tym chodzi? Odnajdę siebie, albo Jezusa, albo poradnik, jak przeżyć samej w Warszawie? A może przestanę się zastanawiać? Zajmę się tkaniem makatek lub ceramiką w Pałacu Kultury? Może powinnam wreszcie pojechać do tego lasu i siedzieć tam tak długo bez telefonu i mydła, aż zachcę wrócić radośnie, albo zostać tam i biegać na czworaka. Zdziczeć do kości, do mięsa, do ostatniej komórki. Może myślę za dużo? Może za dużo chcę? A może już czas na terapię? Może jak porozmawiam przez rok o rodzicach, to mi się mózg cały wyprostuje, rozplącze, a potem zwinie od nowa w dobrą stronę. Może to przez te seriale? A może to już schizofrenia? Warszawska psychoza endogenna? Może piję za dużo, albo za mało? Albo to może dlatego, że nie ćpię. Przecież to jeszcze nie menopauza do cholery! Oj, przepraszam.
- Ciocia wychodzisz za linie.
- Myślę Kochanie, że wszystko się poukłada. - Agnieszka wzięła się za katalogowanie zawartości lodówki. - Sama wiesz najlepiej, że nic się nie dzieje bez powodu.
- Nie wiem. To takie ładne usprawiedliwienie na wszystko. Ale co jeśli ja nigdy nie poznam powodu? Zużyję całą młodość na szukanie, i nawet się nie dowiem, czego szukałam. Zużyję siebie całą i serce i duszę umorduję i się obudzę kiedyś i nic już nie będzie we mnie. Nic nie zostanie.
- A czego ty kochana chcesz tak w ogóle? - Agnieszka usiadła na moment i popatrzyła badawczo na dwie kolorujące dziewczyny. Obie machające nogami. Obie językiem próbujące dotknąć nosa. Tylko jedna o 30 lat starsza od drugiej.
- Nie jestem pewna. - Wyznała po chwili Natalia.
- Ciocia, ciocia, sukienkę na niebiesko!
- A jak ci się wydaje?
- Chyba po prostu chciałam być szczęśliwa.
- Nie ten niebieski ciocia, ten!
- A co to dla ciebie znaczy?
- Nie wiem nawet, czy jeszcze pamiętam.
- Ciocia! To jest błękitny!
- Pamiętasz.
- To którym niebieskim tą sukienkę? - Natalia próbowała odtworzyć w głowie to efemeryczne uczucie sprzed lat, kiedy budząc się, nie miała skurczu szczęk ani żołądka. Kiedy wstawanie z łóżka tak nie bolało, a do zaśnięcia nie potrzeba było żadnych wspomagaczy. - Szczęście zawsze kojarzyło mi się z drugą osobą. Tak przyzwyczaiłam się je postrzegać. Szczęście było kiedyś, bo kiedyś wszystko było lepsze. Prawdziwsze. Prostsze. Pewne. Ja nie byłam taka zmęczona i cyniczna. Miałam siłę szukać wdzięków życia, zamiast jego wciąż przybywających zmarszczek i pryszczy. Dziś już chyba tak nie potrafię. Dziś musiałabym się tego uczyć od nowa.
- To się naucz.

Pięć minut później kolorowanka była skończona. Synek Agnieszki zaczął się budzić, a ona kończyła pakowanie.
- Czemu ty wszystko sama pakujesz?
- Wiesz co, jak wyjeżdżaliśmy z domu, umówiliśmy się z Marcinem, że każde spakuje po jednym dziecku.
- I co?
- I jak zobaczyłam, jak on to robi, to zrobiło mi się żal syna.
Natalia się roześmiała.
- Musisz zrozumieć, że życie na ciebie nie poczeka. Jeśli nie możesz czegoś zmienić, polub to. Jeśli nie podoba ci się Warszawa, wyjedź. Jeśli zdecydujesz zostać, zaakceptuj ją. A jeśli chcesz wracać dzisiaj z nami do domu, to musisz załadować się już, bo musimy ruszyć, póki mały śpi.

Trzydziestolatki nie wiedzą, co jest dalej. Oczywiście, że się boją. Są trochę dorosłe, ale trochę nie. Nie wiedzą, jak długo jeszcze dadzą radę rozciągać sobie młodość. Ale wiedzą, że nie dadzą rady w nieskończoność siebie szukać. Niewiele znalazły w klubach, kawiarniach i na jodze. Niewiele im dało permanentne wkurwienie i szlochy nad ranem. Połamania i zrosty, rozczarowania i nadzieje, wszystko to niosło je rzeką szlamu, aż nagle zapomniały, jak to było po prostu żyć. Natalia zdała sobie sprawę, że każdy dzień zmieniła w czekanie. Każdą noc w rozpamiętywanie tego, co minęło i żal. Walczyła, by nie być jak wszyscy, a została szeregowym żołnierzem generacji x. Bez autorytetów i celów. Bez sensu. Wymyślała sobie filmowe scenariusze i czekała na happy end. Przeszła długą drogę, ale nie potrafiła zrobić ostatniego kroku. Zejść na ziemię. Ostatecznie pogodzić się z samotnością. "Oni nie wrócą - pomyślała - żaden z nich. Pokładałaś w nich tyle nadziei, że żaden z nich nie mógł im sprostać. A ty? Każdego dnia się potykasz o wspomnienia. Jesteś pochodną Pewexów i Przeminęło z wiatrem. Popaprańcem z lat 90 tych. Chyba już czas. Chyba już czas wsiąść do Delorjana."

- Halo?
- No cześć. - Alicja w słuchawce nieśmiało starała się wysondować nastrój koleżanki, by zdecydować, czy może go zepsuć.
- No co tam?
- Ja pierdolę, już nie mam siły.
- A co się stało?
- Niby nic, ale kurwa już nie mogę. Ludzie są chujowi i pojebani. Kurwa ten kraj mnie wykończy, banda oszustów i złodziei. Zburaczały naród. Mam dość facetów. Pojebane, niemęskie pokurcze bez jaj. I te puste laski, kurwa nie mogę już patrzeć na tego facebooka. Wracasz jakoś niedługo?
- Wiesz co, jeszcze chyba trochę zostanę.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz