Dała sobie w kość. A w
zasadzie we wszystkie kości sobie dała. W miednicę sobie dała, w biodra sobie
dała, w łydy, stopy, a w kręgosłup chyba najbardziej. Dała sobie tak, że
poległa plackiem i jedyne już, co mogła, to zamienić się cała w pulsowanie. I
pulsowała sobie tak dopóki nie wrócił Tomek i nie rozpakował z niej zwiniętych
w kłębek czarnych myśli, jak drut pozaciskanych wyrzutów sumienia i
niewidocznych żyłek strachu. Delikatnie, pytanie po pytaniu, pociągając za te
poszarpane kłaczki, niczym chirurg uruchomił u niej system mowy, a następnie continuum
pytań i odpowiedzi: Czemu czuje się jak transformers? Nie, to nie prawda, że
biodra wypadną jej z zawiasów. Nie, stopy Froda tak nie wyglądały. Jeśli nie
urodzi sama, na pewno jakoś wyjmą z niej dziecko, nie zostawią go w środku. Dlaczego
sama próbowała szorować czarną dziurę domestosem? Oczywiście pojedzie tam i
wszystko dokończy. A dziecko się nie rusza bo śpi, nie dlatego, że się zaczadziło
bo raz w łazience niechcący nabrała
powietrza. Ale oczywiście powinna się oszczędzać. Choć nie zdarzyło się
jeszcze, żeby komuś wybuchły stopy.
Wreszcie uspokoiła się na
tyle, żeby wyjawić najstraszniejszą wiadomość tego dnia. Szminki. Tomek zastrzygł uszami na ten nowy wątek na liście skarg, ale postanowił nie przerywać mieszania w herbacie, gdyż nie był
jeszcze pewny, co mu on przyniesie.
- Dwie wielkie, czerwone szminki. - Usłyszał za plecami i przestraszył się
nie na żarty. Nieźle radził sobie z gaszeniem znanych mu już ciążopożarów, ale zawsze
obawiał się nowości.
- Słyszałeś? Spotkałam po drodze Justynę. Powiedziała, że sutki się robią
jak szminki. - Natalia schowała twarz w dłoniach i rozpłynęła się. W zmęczeniu,
w pulsowaniu nie swojego ciała, w ukrywanych przed sobą samą lękach, w
hormonach i w dodatkowych kilogramach. W strachu przed nieznanym i w
bezradności, że odkąd zachciała mieć córkę, wszystko ruszyło lawiną bez
możliwości kontroli. Niczym ruletka szczęścia i genów.
- Chyba nie będziesz słuchać mikroba, który ma usta większe niż mózg. -
Tomek postawił przed nią herbatę, a następnie usiadł koło niej, by ją objąć. -
Co ona może wiedzieć o ciąży? Może tylko jak ją usunąć. -Zaśmiał się, ale
Natalia wyepatowała w jego kierunku takim nieszczęściem, że szybko przestał się
śmiać.
- Kochanie, na pewno to sobie wymyśliła albo przeczytała w jakimś Party.
Wyglądasz pięknie. - Chciał ją przytulić ale wyrwała się.
- Jezu jak ty mnie wnerwiasz! - Wyjęczała. - Pięknie?! To jest pięknie!?
Wyglądam jak wieloryb! Dyszę, puchnę i trzeba mnie przerzucać z boku na bok! -
Zamachała rękami. - Proszę! Oto, co jeszcze mnie czeka! - Sięgnęła po "Ciąża
tydzień po tygodniu" - książkę do masociążochizmu, którą już dwa razy
próbował wyrzucić i zaczęła ją nerwowo
wertować.
- Myszko, już to czytaliśmy. Połowa z tych rzeczy ci się nie przytrafiła.
- Połowa? - Natalia wrzeszcząc osiągnęła kolejną orbitę frustracji.
- Nic, nic oczywiście ci się nie przytrafiło! - Tomek nie mógł uwierzyć, że
popełnił taki gapobłąd ale było już za późno.
- Czyli połowa z tego, co tu jest opisane, mnie dotyczy!? Proszę bardzo!
Sprawdźmy w takim razie! - Natalia skręciła już w zjazd na hormonalną autostradę
samozniszczenia i zaczynała się rozpędzać, a Tomek cicho jęknął do wewnątrz.
Jeszcze głupio próbował delikatnie wyjąć jej książkę z rąk, ale i tego
pożałował.
- Nie wyrywaj mi! - Wrzasnęła. - Myślisz że jak jestem gruba, to można mi
wyrywać? Proszę bardzo, tydzień dziewiętnasty! Zwiększona objętość krwi w organizmie
może prowadzić do opuchnięcia śluzówek i uczucia zatkanego nosa! Paznokcie mogą
stać się bardziej łamliwe, a bóle pleców bardziej intensywne! Tydzień
dwudziesty pierwszy! Macica zaczyna uciskać żołądek i soki żołądkowe cofają się
do przełyku! - Natalia wstała i dramatyzm jej dramatu natychmiast na tym
zyskał. - Dwudziesty drugi tydzień! Mogą pojawić się bolesne żylaki, a w nocy
będą cię budzić skurcze łydek! - Wyrzuciła z siebie i wbiła wzrok w
Tomka.
- Myszko jesteś w trzydziestym tygodniu, więc jeśli nie połamały ci się
paznokcie do tej pory..
- Spójrz! - Wycharczała i rozpostarła mu dłoń przed twarzą. - Spójrz na
moje paznokcie! Widzisz je? Widzisz je pytam się?! - Szczęśliwie wstrzymał się
z odpowiedzią. - Bo ja ich nie widzę!!! Widzę jakieś suche, umęczone drzazgi,
którymi wszystko sobie zadzieram!!
Tomek wstał, by ją objąć ale było jeszcze za wcześnie.
- Dwudziesty trzeci! Opuchnięta twarz! - Przerzucała strony jakby odkryła
swoją super moc. - Dwudziesty piąty! - Wymierzyła w niego oskarżycielsko palec.
- Pierwsze rozstępy! Oraz! To nie koniec mój drogi! - Pokręciła głową, a Tomek
zaczął się bać, że ten hormoneshow potrwa dłużej niż zwykle. - Nieprzyjemne
napięcie i uczucie ciągnięcia w dole brzucha! Twoje ruchy stają się wolniejsze
i bardziej ociężałe. Ociężałe!! Dwudziesty dziewiąty! Buty stają się na ciebie
za małe! W organizmie zalegają nawet dwa litry wody!! Puchną ci stopy,
prawdopodobnie nie możesz już zdjąć pierścionków, a twoje serce ciężej pracuje!
Możesz mieć problemy z oddychaniem! Czuć kłucie pod żebrami! Napięty brzuch,
wzdęcia, bezsenność, zaburzenia równowagi! Nie przerywaj mi! Chyba że cię to
nie interesuje? - Wysyczała, więc pokręcił przecząco głową.
- A więc co mnie jeszcze czeka na koniec? Miesiąc dziewiąty! Otóż z tego co
tu piszą będę mieć szorstką, suchą skórę, plamy wątrobowe, hemoroidy,
problemy z poruszaniem i będę szczać w gacie przy kichaniu!! A potem..
potem.. - Zajęczała, ale Tomek wiedział, że oto są w oku cyklonu.
- Potem już tylko szwy, kapiące mleko, kupy i depresja. Jezu. To twoja
wina! - Wrzasnęła. - Twoja!! - Znów wyrzuciła w jego stronę wściekły palec. -
Zapłacisz mi za to! Zapłacisz mi za operację cycków, brzucha i tyłka! I za
psychologa! I nie będę karmić! Słyszysz? Nie będę karmić ani rodzić!! - Po tej
ostatniej deklaracji padła twarzą na kanapę i Tomek uznał, że można już do niej
podchodzić. Delikatnie dotknął jej karku i nie usłyszawszy przekleństw,
pogładził ją po głowie. Chciał jej powiedzieć, że wygląda pięknie, ale wiedział
już, że ona chce usłyszeć coś innego. Chce usłyszeć, że on z nią będzie,
obojętnie jak będzie wyglądała i się czuła. Że będzie z niej do końca życia
nieskończenie dumny i że to ma się rozumieć jest kurewsko niesprawiedliwe, że
on nie cierpi i nie tyje. Że nie chce mu się co chwilę płakać tylko jest zwyczajnie
idiotycznie szczęśliwy. Oraz że dziecko nie dostanie alzheimera jeśli ona
napije się teraz herbaty z miodem i cytryną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz