Kiedy zaparkowali pod Szkołą Podstawową niebo nad Ursynowem już ciemniało. Powietrze było ciepłe i lepkie, a Natalia poczuła przez chwilę, jak zapach rozgrzanego wieczoru przynosi jej wspomnienia beztrosko sączonych alkoholi i mnogiej liczby tańców przewracańców pośród jezior, lasów i nadmorskich wydm. Przez chwilę jej umysł rozprzężył się od tej nabiegłej z nienacka przyjemności, ale zaraz potem truchcikiem powrócił na swoje nowe miejsce, do oblężonych nerwozami okopów. Natalia zamrugała, by pozbyć się sztucznego wrażenia, że jest zrelaksowana i westchnęła boleśnie.
- Piętnaście minut spóźnienia. - Orzekła. - Nie wiem czy jest w ogóle sens tam wchodzić.
Tomek pogłaskał ją po ręku.
- Jest. To trwa dwie godziny, zobaczysz, na pewno wszyscy się pospóźniali. Chodź.
- Ty nie idziesz. - Przypomniała mu, ale jakoś ciszej i bez przekonania.
- Dobra, poczekam w samochodzie. - Odparł Tomek, ale Natalia jakby go nie słyszała.
- Nie ma sensu wysłuchiwać tych potworności, skoro i tak nie bierzesz w tym udziału.- Spojrzała na niego, jakby czekając, aż jej przytaknie.
- Nie będę przy porodzie, już ci obiecałem.
Natalia zamilkła.
- Nienawidzę cię. - Powiedziała nagle i wyszarpnęła swoją dłoń z rąk Tomka.
- Czemu teraz?
- Za to twoje perfidne cwaniaczenie! Łatwo jest zgrywać bohatera jak jest się obok wszystkiego! Taki jesteś spokojny! Taki opanowany! Taki zgodny! Pewnie, że chętnie zostaniesz sobie w aucie! Będziesz sobie słuchał muzyczki i skrolował internet przez dwie godziny. A to ja oczywiście musze zataszczyć to krowie cielsko do jakiejś sali od zetpetów i razem z jakimiś pojebanymi instamateczkami słuchać, czy lepiej żeby mnie nacieli, czy żeby mnie rozerwało!
- Chyba lepiej, żeby nacieli? - Tomek nagle poczuł potrzebę, żeby coś doradzić.
- Nie kurwa! Nie lepiej właśnie! Rozdarcie się szybciej zrasta! Nienawidzę cię!! Nienawidzę tego, że o tym czytasz w internecie, jak jakiś pojeb! A potem jeszcze kurwa wywlekasz te swoje mądrości, jakbyś chciał poprawić ocenę na koniec roku. Chcę, naprawdę chcę, żebyś kiedyś chociaż jakieś kamienie musiał urodzić albo cokolwiek. Nie kamienie kurwa, arbuzy! Chcę żebyś umierał ze strachu i żeby wszyscy o tym wiedzieli, co cię czeka i wyobrażali sobie ciebie rozkraczonego, tonącego w śluzie, plaźmie i krwi. Żeby obcy faceci wkładali w ciebie łapy aż po łokcie, żebyś skamlał o śmierć, a na koniec żebyś się zesrał.
Tomek nieco zbladł.
- I oczywiście nie wysilisz się nawet na tyle, żeby sobie to wyobrazić, prawda?
- No ..
- I właśnie dlatego mam w dupie twoje zapewnienia, że jesteśmy w tym razem. Bo nie jesteśmy! Nie jesteśmy nawet kurwa blisko! Nawet nie chce ci się wyobrazić, że to ty rodzisz! Jesteś bezużyteczny! - Natalia trzasnęła drzwiami i podreptała na bosaka w kierunku szkoły. Tomek przez chwilę analizował swoje położenie aż wreszcie uznał, że gorzej skończy jeśli nie pójdzie. Podbiegł więc na tyle prędko, żeby zdążyć jeszcze otwierając przed Natalią drzwi, usłyszeć:
- Obyś szczezł.
Dwie godziny później, Natalia nadal na bosaka, wczepiona w Tomka paznokciami i biała jak brystol, utknęła na schodach wyjściowych ze szkoły i popychana przez tłum ciężarnych ze swymi mężami satelitami, falowała jak boja. Tomek usiłował delikatnym naciskiem fizycznym skłonić ją do przemieszczania ale bez efektu.
- Kochanie? - Zaniepokoił się, ale jego głos odbił się od firewalla Natalii i odfrunął w kosmos. Jego dziewczyna całym swym bytem przywarła właśnie do tego miejsca na planecie Ziemia, a kontakt z nią został zerwany. Faktycznie, było dzisiaj więcej śluzu, niż spodziewał się po pierwszych zajęciach i widział jak kwadrans po kwadransie Natalia oddalała się mentalnie od reszty grupy, następnie od samej siebie, by na koniec odmówić całkowicie wykonywania ćwiczeń w parach i zapaść się w sobie na resztę zajęć. Kobiety wokół niej stękały, mężowie sapali, powodowani strachem lub poczuciem obowiązku. Wszyscy nawzajem masowali się, uciskali i pocieszali, a Natalia trwała w stanie hibernacji, z wyrazem wytrzeszczu i wyparcia w oczach. Jeśli Tomek kiedykolwiek niepokoił się o nią, to właśnie teraz.
- Chodź do samochodu, pogadamy, zamówimy sushi na wieczór, zrelaksujemy się. - Usiłował oderwać ją od schodów, ale nie bardzo wiedział, jak ją schwycić. Szamotał się chwilę bezradnie, po czym skapitulował.
- Chcesz o tym porozmawiać tutaj? - Dopytał przepełniony taktem i delikatnością. - Możemy zostać tu na schodach, jeśli wolisz. Możemy siedzieć tutaj całą noc. Możesz mi powiedzieć wszystko, czego się boisz, albo możemy popatrzeć w gwiazdy. Rozumiem, jak się czujesz, a przynajmniej staram się, naprawdę się staram wczuć, ja zresztą też przytyłem kilka kilo, jeśli chcesz wiedzieć. I to nie jest tak, że jestem całkiem obok. Moje życie przecież też zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Już teraz przecież zacząłem ograniczać piwo. I też się martwię przecież, jak będziesz wyglądała. Czy ci to wszystko wróci na miejsce. Ja wiem, wiem i akceptuję całym sercem, że pewne zmiany się nie cofną, ale pamiętaj, że będę cię kochał zawsze, pomimo to. - Tomek popłynął sam nie wiedział jak i kiedy na swojej nowo odkrytej fali strachu, która zabrała go niczym wściekły żywioł. - I uważam jeszcze, że jesteś okrutnie dzielna! - Pogładził ją znów po ręku. - Serio. Ja bym tego wszystkiego nie przetrzymał. Z ręką na sercu ci mówię. Tego gigantycznego brzucha i tego rzygania, jezu, nawet nie wiesz, jak ja nie znoszę rzygać! Ale trzeba o tym wszystkim mówić, trzeba się dzielić tymi lękami, trzeba się wspierać, bo najgorsze co może nam się zdarzyć, to wyparcie. - Zakończył i przetarł spocone czoło, trochę sobą zachwycony, a trochę zaniepokojony. Natalia, jakby się przebudziła na dźwięk ostatniego słowa i odkręciwszy głowę powolutku, niczym lalka Chucky, spojrzała na Tomka wielkimi, mokrymi jeziorami oczu.
Tomek pogłaskał ją po ręku.
- Jest. To trwa dwie godziny, zobaczysz, na pewno wszyscy się pospóźniali. Chodź.
- Ty nie idziesz. - Przypomniała mu, ale jakoś ciszej i bez przekonania.
- Dobra, poczekam w samochodzie. - Odparł Tomek, ale Natalia jakby go nie słyszała.
- Nie ma sensu wysłuchiwać tych potworności, skoro i tak nie bierzesz w tym udziału.- Spojrzała na niego, jakby czekając, aż jej przytaknie.
- Nie będę przy porodzie, już ci obiecałem.
Natalia zamilkła.
- Nienawidzę cię. - Powiedziała nagle i wyszarpnęła swoją dłoń z rąk Tomka.
- Czemu teraz?
- Za to twoje perfidne cwaniaczenie! Łatwo jest zgrywać bohatera jak jest się obok wszystkiego! Taki jesteś spokojny! Taki opanowany! Taki zgodny! Pewnie, że chętnie zostaniesz sobie w aucie! Będziesz sobie słuchał muzyczki i skrolował internet przez dwie godziny. A to ja oczywiście musze zataszczyć to krowie cielsko do jakiejś sali od zetpetów i razem z jakimiś pojebanymi instamateczkami słuchać, czy lepiej żeby mnie nacieli, czy żeby mnie rozerwało!
- Chyba lepiej, żeby nacieli? - Tomek nagle poczuł potrzebę, żeby coś doradzić.
- Nie kurwa! Nie lepiej właśnie! Rozdarcie się szybciej zrasta! Nienawidzę cię!! Nienawidzę tego, że o tym czytasz w internecie, jak jakiś pojeb! A potem jeszcze kurwa wywlekasz te swoje mądrości, jakbyś chciał poprawić ocenę na koniec roku. Chcę, naprawdę chcę, żebyś kiedyś chociaż jakieś kamienie musiał urodzić albo cokolwiek. Nie kamienie kurwa, arbuzy! Chcę żebyś umierał ze strachu i żeby wszyscy o tym wiedzieli, co cię czeka i wyobrażali sobie ciebie rozkraczonego, tonącego w śluzie, plaźmie i krwi. Żeby obcy faceci wkładali w ciebie łapy aż po łokcie, żebyś skamlał o śmierć, a na koniec żebyś się zesrał.
Tomek nieco zbladł.
- I oczywiście nie wysilisz się nawet na tyle, żeby sobie to wyobrazić, prawda?
- No ..
- I właśnie dlatego mam w dupie twoje zapewnienia, że jesteśmy w tym razem. Bo nie jesteśmy! Nie jesteśmy nawet kurwa blisko! Nawet nie chce ci się wyobrazić, że to ty rodzisz! Jesteś bezużyteczny! - Natalia trzasnęła drzwiami i podreptała na bosaka w kierunku szkoły. Tomek przez chwilę analizował swoje położenie aż wreszcie uznał, że gorzej skończy jeśli nie pójdzie. Podbiegł więc na tyle prędko, żeby zdążyć jeszcze otwierając przed Natalią drzwi, usłyszeć:
- Obyś szczezł.
Dwie godziny później, Natalia nadal na bosaka, wczepiona w Tomka paznokciami i biała jak brystol, utknęła na schodach wyjściowych ze szkoły i popychana przez tłum ciężarnych ze swymi mężami satelitami, falowała jak boja. Tomek usiłował delikatnym naciskiem fizycznym skłonić ją do przemieszczania ale bez efektu.
- Kochanie? - Zaniepokoił się, ale jego głos odbił się od firewalla Natalii i odfrunął w kosmos. Jego dziewczyna całym swym bytem przywarła właśnie do tego miejsca na planecie Ziemia, a kontakt z nią został zerwany. Faktycznie, było dzisiaj więcej śluzu, niż spodziewał się po pierwszych zajęciach i widział jak kwadrans po kwadransie Natalia oddalała się mentalnie od reszty grupy, następnie od samej siebie, by na koniec odmówić całkowicie wykonywania ćwiczeń w parach i zapaść się w sobie na resztę zajęć. Kobiety wokół niej stękały, mężowie sapali, powodowani strachem lub poczuciem obowiązku. Wszyscy nawzajem masowali się, uciskali i pocieszali, a Natalia trwała w stanie hibernacji, z wyrazem wytrzeszczu i wyparcia w oczach. Jeśli Tomek kiedykolwiek niepokoił się o nią, to właśnie teraz.
- Chodź do samochodu, pogadamy, zamówimy sushi na wieczór, zrelaksujemy się. - Usiłował oderwać ją od schodów, ale nie bardzo wiedział, jak ją schwycić. Szamotał się chwilę bezradnie, po czym skapitulował.
- Chcesz o tym porozmawiać tutaj? - Dopytał przepełniony taktem i delikatnością. - Możemy zostać tu na schodach, jeśli wolisz. Możemy siedzieć tutaj całą noc. Możesz mi powiedzieć wszystko, czego się boisz, albo możemy popatrzeć w gwiazdy. Rozumiem, jak się czujesz, a przynajmniej staram się, naprawdę się staram wczuć, ja zresztą też przytyłem kilka kilo, jeśli chcesz wiedzieć. I to nie jest tak, że jestem całkiem obok. Moje życie przecież też zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Już teraz przecież zacząłem ograniczać piwo. I też się martwię przecież, jak będziesz wyglądała. Czy ci to wszystko wróci na miejsce. Ja wiem, wiem i akceptuję całym sercem, że pewne zmiany się nie cofną, ale pamiętaj, że będę cię kochał zawsze, pomimo to. - Tomek popłynął sam nie wiedział jak i kiedy na swojej nowo odkrytej fali strachu, która zabrała go niczym wściekły żywioł. - I uważam jeszcze, że jesteś okrutnie dzielna! - Pogładził ją znów po ręku. - Serio. Ja bym tego wszystkiego nie przetrzymał. Z ręką na sercu ci mówię. Tego gigantycznego brzucha i tego rzygania, jezu, nawet nie wiesz, jak ja nie znoszę rzygać! Ale trzeba o tym wszystkim mówić, trzeba się dzielić tymi lękami, trzeba się wspierać, bo najgorsze co może nam się zdarzyć, to wyparcie. - Zakończył i przetarł spocone czoło, trochę sobą zachwycony, a trochę zaniepokojony. Natalia, jakby się przebudziła na dźwięk ostatniego słowa i odkręciwszy głowę powolutku, niczym lalka Chucky, spojrzała na Tomka wielkimi, mokrymi jeziorami oczu.
- Wyparcie? - Odparła spokojnie. - Nie ma mowy. Tylko cesarka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz