czwartek, 7 maja 2020

Matki 30tolatki - 9. Narodziny matki


             


  - Czy Tomek mnie denerwuje? - Natalia powtórzyła pytanie, które pojawiło się nieoczekiwanie w nurcie ich dialogu o Życiu i oblicze jej zalał błogi uśmiech. Ludwik przestraszył się, że oto niechcący naruszył jakiś niewidzialny korek, czopujący w Natalii od dawna upragnione uczucie ulgi, a przecież Tomek nie specjalnie go interesował. Pytanie pojawiło się i zabrzmiało w sposób przypadkowy i nieopatrzny, gdyż Ludwik spotkał się z Natalią, by tak jak zawsze, opowiedzieć o sobie. Pragnął uporządkować myśli. Przyjrzeć się im z uwagą podwojoną o uwagę przyjaciółki, która jak nikt inny potrafiła jego wywody na jego oczach własnych rozprasowywać zgrabnie na grubość kalki, posegregować, a następnie spakować w przezroczyste obwoluty i celnie, acz bez złośliwości opisać w kilku słowach. "Masz rację." - Mówiła często, a on lubił słuchać tonu jej głosu, przepełnionego słodyczą. "Masz prawo tak się czuć." - Delikatnie poklepywała go po ramieniu, a ten gest niezauważalnie wsączał mu pod skórę hormon samozadowolenia.  "Do pięt ci nie sięgają, pamiętaj." - Kwitowała, a on potakiwał i wszystko nagle ulegało rozjaśnieniu. Na koniec płacił za jej kawę, bo nigdy nie zamawiała nic więcej, a i o zapłacenie tych piętnastu złotych musiał stoczyć z nią zajadłą szarpaninę. Dzisiaj również miał nadzieję usłyszeć, że wbrew temu, w co nie wierzyła mu jego osobista dziewczyna, uległ prawdziwej, zdjagnozowanej i  profesjonalnej depresji, a co więcej i gorzej, powody, które ją uczyniły zwaliłyby z nóg kapitana Amerykę, a on jednak ciągle siedział prosto, choć z trudem i znojem. Pocierał więc czoło, zapatrzał się w okno i w paznokcie i czekał. Czekał, aż ona powie, jak inni powinni uczyć się od niego męskości i siły, a on na to westchnie z pozorną dezaprobatą i uśmiechnie się blado, jakby z trudem. Powoli zaczynał niecierpliwić się tematami pobocznymi, które dawno już powinny były naprowadzić ich na jego wątek osobisty, tymczasem Natalia jadła, zamawiała, uśmiechała się i oto właśnie wzięła głęboki wdech, szykując się do skoku prosto w bezkresny ocean tematyki związkowej, do którego sam ją nieopatrznie zaprosił.

poniedziałek, 2 września 2019

Matki 30tolatki - 8. Zmęczy się płaczem i zaśnie.

     Natalia stąpa ciężko, a każde stąpnienie głucho dudni jej w głowie. W skroniach jej dudni i w całej Natalii jej dudni. Każde jest niczym pojedyńczy wyrzut, choć ona sama nie wie, czemu doprawdy jest aż tak nasycona złością. Czemu ta złość chce się z niej wylać przez oczy, chce z niej wykipieć mieszkami włosów, chce jej wyrosnąć wzdłuż kręgosłupa niczym smocze szable. Chciałaby poczuć, jak z niej eksploduje, wylewa się, paruje, jak znika. Jak ją zostawia w stanie błogosławionym. W spełnieniu, w zen, w jedności z wszechświatem. I z tą drugą kobietą, która jest w niej. 
     "Nie denerwuj się, bo będziesz mieć nerwowe dziecko" - mówi jej matka, a przecież wie, co mówi. Więc Natalia denerwuje się jeszcze bardziej. Że jest złą matką. Choć jeszcze prawie nie zaczęła. Głaszcze się po brzuchu, a łzy płyną, płyną, płyną. Chciałaby przeprosić tę cząstkę siebie, która jest ciągle nią, a jednocześnie już nią nie jest. I nie wie już zupełnie, gdzie się zaczyna i gdzie kończy. I sama jest sobą zawiedziona, bo pracowała pracowicie nad tym, żeby ciągle nie przepraszać. Żeby się stać taką kobietą, którą będzie mogło pokochać jej dziecko. "Pokocha cię najbardziej na świecie, jakakolwiek byś nie była" - mówią. A to ją przygnębia jeszcze bardziej. "Najpierw ty musisz pokochać siebie" - mówi jej terapeutka, ale nie mówi wcale, jak to zrobić. Natalia spogląda wieczorami na swoje odbicie. "Kocham was moje grube nogi, bo mnie nosicie. Kocham cię mój brzuchu gigantyczny, bo nosisz Ją. Córkę." To słowo wiruje, kołacze sercem, przyspiesza tętnem, ciepłem zagnieżdża się jej pod skórą. 
     "Uwolnij tę złość - mówi terapeutka. - I zmierz się z nią." Natalia próbuje się z nią zmierzyć pierwszej nocy, po Tomka wyjeździe. Zapatrza się głęboko w ciemność, jak kiedyś. Ciemność jest pociągająca. Natalia się boi, gdzie ją ta ciemność zaprowadzi, ale stąpa. Krok za krokiem. A każdy krok dudni. Wylewają się z niej oceany smutku, ale on chyba nie ma końca. Chciałaby być taka rozanielona, jak kobiety ze zdjęć. Ale w zamian jest zasmarkana i zła. "Czy Ona czuje mój smutek? Czy się niepokoi?" Natalia zwija się w kulkę. Przez chwilę sama czuje się jak dziecko w brzuchu mamy. Ma potrzebę, żeby ją ktoś przytulił. Ścisnął. Obiecał, że wszystko będzie dobrze, że jest bezpieczna. Ale nikogo nie ma. "To nie jest tak, że ja ciebie nie chciałam - powiedziała jej matka. - Przecież leżałam całą ciążę z nogami do góry." 
     "Czy mnie przytuliłaś?" - Zastanawia się Natalia. Zapomniała zapytać. A może nie chciała. - "Czy mnie położyli na twoim brzuchu, żebym mogła poczuć zapach twojej skóry? Zapamiętać go na wieczność. Otulać się nim długie lata do snu. Szukać go, kiedy budziłam się w nocy i nie wiedziałam, gdzie jestem. Czy mi śpiewałaś? Czy zamykałam oczy, słysząc twój znajomy głos? Ten jedyny na świecie głos, który przez wszystkie życia będzie powracał do mnie w snach. Tę melodię miłości i bezpieczeństwa, której dzisiaj nadaremnie poszukuję. Czy mnie uspokajałaś mlekiem w temperaturze naszych ciał? Słodyczą, której tak pragnęłam nieświadoma i niewidoma. Okruch życia. Czemu taką pustkę czuję mamo wokół siebie? Czemu tak się panicznie boję samotności?" I nagle Natalia sama zamienia się w dziecko. A ciemność pochłania ją i paraliżuje strachem. Bo płacze, a nikt się nie zjawia. Nagle ta pościel się staje dla niej całym światem, a cały świat się staje całkowicie bezludny. I Natalia nie wie już, skąd się tutaj wzięła, w tej pościeli. I pustka jest taka ciężka, że miażdży ją i dusi. I łka jeszcze głośniej, a w głowie jej dudni. I nie potrafi już tego strachu zamienić w słowa. W żadną ludzką myśl. Cała jest strachem i boi się, że zaraz pęknie jej serce. Wydaje jej się, że krzyczy tak głośno, że zaraz zwyczajnie zamieni się w ten krzyk i nic po niej nie zostanie, tylko echo w kosmosie. Całą wieczność trwającą pośród galaktyk, rozpacz jednego nieutulonego dziecka. I czuje wreszcie, jak serce jej pęka i tworzy wielki czarny lej, a mózg imploduje do środka tej dziury i znika, zamienia się w nicość. 
     "Zmęczy się płaczem i zaśnie" - tak mówią. I Natalia budzi się w końcu nad ranem i wie już, że to prawda. I wie także wreszcie, jak i kiedy zrodziło się w niej to poczucie pustki i strach, który zabrała ze sobą.

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Matki 30tolatki - 7. Chłopaki płaczą.

- Musimy się zapisać na ten rozszerzony kurs rodzicielstwa. - Zadecydowała Natalia po chwili zadumy. Nogi miała oparte o barierkę, wzrokiem spokojnym i władczym obejmowała przestrzenie rozpostarte pod balkonem, a Tomek mógłby się założyć, na podstawie kolorytu jej oblicza, że cierpi na gorąc, ale nie na tyle by powstać z leżaka. Uczucie to więc topiła w wodzie z cytryną i miętą, którą Tomek donosił z kuchni rytmem nieprzerwanym. Na balkonie rozpostarł ponadto własnoinwencyjnie zakupiony parasol. Po jednej stronie leżaka ustawił kosz, starannie i nie przypadkowo dobranych czasopism o tematyce wszelakiej, wyjąwszy ciążowo-dzieciową. A po drugiej stronie miskę z roztworem soli relaksujących, w celu zrelaksowania stóp Natalii, z którym to zrelaksowaniem wiązał spore nadzieje, że rozejdzie się ono wyżej, promieniująco, dochodząc w najlepszym scenariuszu do głowy. Jednak Natalia orzekła, że to wieśniactwo moczyć syry na balkonie, a na gazety za bardzo raziło ją słońce. Tomkowi coraz mniej asów zostawało w rękawie. Koniec marca rozpieszczał ciepłem, ciepło rozpieszczało brakiem smogu, a brak smogu możliwością wietrzenia się i wystawiania na witaminę D. Natalia faktycznie jakby nieco uspokojona mrużyła oczy i leniwie machała palcami stóp, przypominającymi purchawki. Tomek przyglądał jej się. Po głowie chodziła mu fantazja na temat wyjazdu snowbordowego, który sposobem last minute rozpoczynał się w najbliższy weekend. Wiedział jednak, że ten pomysł ma szanse na sukces, ale może też ściągnąć na niego gniew z samego dna piekieł. Na dwoje Natalia wróżyła - myślał sobie, spoglądając na nią i donosząc flipsy.

niedziela, 28 lipca 2019

Matki 30tolatki - 6. Ostatnia impreza


Natalia wybrała stolik przy oknie. Kawiarnia Zgaga, przyjazna kobietom w ciąży, serwowała tak zwane ciążowe zachcianki. Natalia miała za sobą fazę jabłek, popcornu, coli a nawet dewolajów z frytkami, choć nie je mięsa, oraz frytek z McDonalda, chociaż nie je w McDonaldzie i szczęśliwie uważała się już za kobietę wolną od nałogów. Mądrzejsza o wiedzę z wykładu Emocje na widelcu, wiedziała, że ciążowe apetyty łączą się z potrzebą bezpieczeństwa, teleportującą nas prosto na talerz z dzieciństwa, ewentualnie innego okresu w życiu, kiedy czuliśmy się spokojni i szczęśliwi. Dlatego nie żałowała sobie przysmaków, by jej dziecko mogło również czuć się szczęśliwe i bezpieczne. Zaczęła się mościć. Torbę potrzebowała mieć koło siebie, by nie musieć się do niej schylać. Jednak nie chciała jej trzymać na kolanach, żeby nie gniotła jej w brzuch. Chętnie schowałaby stopy przed jadowitym ludzkim wzrokiem, by w spokoju ducha, po wieśniacku, wyjąć je z butów, ale jednocześnie umierała z ochoty by rozłożyć nogi i brzuch umieścić między nimi. W tym celu usiłowała więc dyskretnie okryć się szalem, który nosiła w torbie tylko i właśnie w tym celu. Zdjąwszy buty i opatuliwszy się szalem, uznała jednak, że nie wytrzyma siedzenia na twardym krześle  i zaczęła rozglądać się za poduszką. Gdyby lokal urządzała kobieta, na każdym krześle byłyby poduszki - pomyślała. Z powrotem wcisnęła stopobalony w klapki i poszurała w kierunku szerokiego parapetu, przyobleczonego w materac. Spróbowała na nim usiąść ale natychmiast zsunął się razem z nią. W cichości ducha zaczęła czuć irytację. Przygniotła materac torbą, podsunęła sobie krzesło i zaparła się o nie stopami. Jednak oparcie o szybę okienną natychmiast okazało się udręką dla kręgosłupa. Pomyślała, że mogłaby zarzucić sobie na plecy koc, żeby złagodzić strefę zgniotu, ale koce leżały na zewnątrz. Zaklęła w myślach, po czym zsunęła się znów z parapetu, a wraz z nią zsunął się materac i torba, która przy okazji wyrzuciła z siebie całą swą zawartość. Teraz usta Natali zaklęły naprawdę i głośno. Oparłszy się o krzesło zwindowała się do parteru, by pojękując zebrać z podłogi rozsypane klamoty. Zorientowawszy się jednak, iż przypadkowo przyjęła pozycję do porodu, zrezygnowała ze zbierania i usiadła na leżącym obok materacu i zebrawszy pod siebie rozrzucone nogi. Rozmarzyła się o lemoniadzie. O leżaku. A w najpierwszej kolejności rozmarzyła, by ktoś za nią schylił się i pozbierał za nią jej przybornik. Nagle w niedalekiej bliskości od siebie ujrzała głowę kelnera. Miał może ze 22 lata, a jego spanikowane oczy błagały, by nie rodziła na jego zmianie. Machnęła uspokajająco ręką.
- Nawet gdybym miała skurcze, to i tak jeszcze kilka godzin. - Uśmiechnęła się, by go uspokoić, ale szybko zrozumiała, że słowo skurcze tylko nasiliło u niego stany lękowe. - Lemoniada jest? - Postanowiła zmienić temat. Nieznacznie kiwnął głową, jakby się odblokował.

piątek, 12 lipca 2019

Matki 30tolatki - 5. Przewodnik po ścieżkach nerwicy dla młodych matek.

Wróciwszy do domu, Tomek zastał Natalię w fazie drukowania. Niczym fabryka papieru salon grzmiał, prychał i wypluwał stosy zadzierganej drobnym maczkiem dokumentacji.
- Niczego nie dotykaj! - Krzyknęła Natalia. Siedziała po środku swojej manufaktury, na wielkiej poduszce kanapowej, niczym na koniu i z wypiekami na policzkach segregowała, spinała i koszulkowała.
- Zadrukowałaś mały las. - Zażartował z wrodzoną zdolnością do podlewania kryzysowych sytuacji benzyną. Spojrzała na niego przeciągle, jak patrzy pantera na młodą gazelę.
- Zapoznasz się z tymi opracowaniami. - Zawyrokowała, a on mógłby przysiądz, że dostrzegł cień uśmiechu, majaczący w kącikach jej ust. To go nieszczęśliwie ośmieliło, gdyż wyparował:
- Poczekam, aż nagrasz audiobooki. - Zadowolony z siebie ruszył w stronę kuchni. - Herbatki? - krzyknął.
Odpowiedziała mu cisza.

I jeśli wcześniej nawet słusznie dopatrzył się uśmiechu na twarzy swojej dziewczyny, teraz nie miał już wątpliwości, że czuł za plecami pełznący chłód. Wzdrygnął się i machinalnie spojrzał w okno. Na zewnątrz jednak w dalszym ciągu trwał początek wiosny. Radosny, pączkujący i ćwierkający. Zalał dwie herbaty i odwrócił się, by oparty o blat, przenieść się telefonem w bezpieczne oceany internetu. W tej samej jednak sekundzie podskoczył niespodziewanie i zanim się zorientował dlaczego, kątem oka zobaczył jak jego telefon wykonuje długi lot, zakończony awaryjnym lądowaniem na kafelkach. Zgodnie z prawem wszechświata, oczywiście zamiast wysunąć podwozie, do wytracania prędkości użył przedniej szybki, a następnie wirując dotarł do drzwi. Tomek zdążył jeszcze jęknąć boleśnie, gdy w zwolnionym tempie jak na filmie, jego smartfon wydając przeciągły zgrzyt zaparkował, a następnie został przygnieciony do ziemi olbrzymią stopą. Tomek spojrzał na tą stopę i przeraził się. I sam nie wiedział nawet, czy bardziej przeraziło go, że stopa ta należała do jego dziewczyny, czy fakt, że w sposób niepokojący spoczęła na jego telefonie. Natalia stanęła w drzwiach do kuchni i wypełniła je sobą całe.
- Audiobooki? - Powiedziała powoli, przekrzywiając głowę niczym gołąb, jakby chciała przyjrzeć mu się jednym okiem, a Tomek mógłby przysiądz, że ptaki za oknem przestały ćwierkać.
- Yy. - Odrzekł rzeczowo i już chciał zrobić krok w kierunku telefonu, ale Natalia powoli, niczym galeon na pełnych żaglach, zaczęła zmieniać środek ciężkości ze stopy uziemionej na tę, która, jak miał nadzieję, nie stała jeszcze całym swym ciężarem.
- Mam durne poczucie humoru. Durne, nieśmieszne i złe. -Tomek wykonał niezrozumiały gest w powietrzu, po czym jego dłonie zawisły w zrezygnowaniu.

środa, 26 czerwca 2019

Matki 30tolatki - 4. Wyparcie.

          Kiedy zaparkowali pod Szkołą Podstawową niebo nad Ursynowem już ciemniało. Powietrze było ciepłe i lepkie, a Natalia poczuła przez chwilę, jak zapach rozgrzanego wieczoru przynosi jej wspomnienia beztrosko sączonych alkoholi i mnogiej liczby tańców przewracańców pośród jezior, lasów i nadmorskich wydm. Przez chwilę jej umysł rozprzężył się od tej nabiegłej z nienacka przyjemności, ale zaraz potem truchcikiem powrócił na swoje nowe miejsce, do oblężonych nerwozami okopów. Natalia zamrugała, by pozbyć się sztucznego wrażenia, że jest zrelaksowana i westchnęła boleśnie.
- Piętnaście minut spóźnienia. - Orzekła. - Nie wiem czy jest w ogóle sens tam wchodzić.
Tomek pogłaskał ją po ręku.
- Jest. To trwa dwie godziny, zobaczysz, na pewno wszyscy się pospóźniali. Chodź.
- Ty nie idziesz. - Przypomniała mu, ale jakoś ciszej i bez przekonania.
- Dobra, poczekam w samochodzie. - Odparł Tomek, ale Natalia jakby go nie słyszała.
- Nie ma sensu wysłuchiwać tych potworności, skoro i tak nie bierzesz w tym udziału.- Spojrzała na niego, jakby czekając, aż jej przytaknie.
- Nie będę przy porodzie, już ci obiecałem.
Natalia zamilkła.
- Nienawidzę cię. - Powiedziała nagle i wyszarpnęła swoją dłoń z rąk Tomka.
- Czemu teraz?
- Za to twoje perfidne cwaniaczenie! Łatwo jest zgrywać bohatera jak jest się obok wszystkiego! Taki jesteś spokojny! Taki opanowany! Taki zgodny! Pewnie, że chętnie zostaniesz sobie w aucie! Będziesz sobie słuchał muzyczki i skrolował internet przez dwie godziny. A to ja oczywiście musze zataszczyć to krowie cielsko do jakiejś sali od zetpetów i razem z jakimiś pojebanymi instamateczkami słuchać, czy lepiej żeby mnie nacieli, czy żeby mnie rozerwało!
- Chyba lepiej, żeby nacieli? - Tomek nagle poczuł potrzebę, żeby coś doradzić.
- Nie kurwa! Nie lepiej właśnie! Rozdarcie się szybciej zrasta! Nienawidzę cię!! Nienawidzę tego, że o tym czytasz w internecie, jak jakiś pojeb! A potem jeszcze kurwa wywlekasz te swoje mądrości, jakbyś chciał poprawić ocenę na koniec roku. Chcę, naprawdę chcę, żebyś kiedyś chociaż jakieś kamienie musiał urodzić albo cokolwiek. Nie kamienie kurwa, arbuzy! Chcę żebyś umierał ze strachu i żeby wszyscy o tym wiedzieli, co cię czeka i  wyobrażali sobie ciebie rozkraczonego, tonącego w śluzie, plaźmie i krwi. Żeby obcy faceci wkładali w ciebie łapy aż po łokcie, żebyś skamlał o śmierć, a na koniec żebyś się zesrał.

wtorek, 18 czerwca 2019

Matki 30tolatki - 3. Szach mat


- Nie idziesz. - Natalia oparta o ścianę, od kilku minut próbowała ruchem robaczkowym stopy osiągnąć ubranie buta. Jednak jego zduszona i zadeptana zapiętka, przylgnięta plackiem do jego wnętrza za nic nie chciała się poddać tej woli.
- Pomóc ci? - Tomek nie był przekonany czy mądrze było widzieć to i spytać. Ale spytał. I zbłądził.
- Nie zbliżaj się do mnie. - Wysyczała Natalia tuż przed tym, jak nieznane moce przejęły kontrolę nad jej nogą i miotnęły nią tak nienawistnie, że bezczelny i zdradziecki but pofrunął i niczym szalony ptak zakończył lot na oknie. - Trudno, idę boso. - Orzekła, po czym zrzuciła drugiego buta i skierowała się do drzwi. - A ty nie idziesz.
Tomek podniósł z podłogi jej rozrzucony obuw i ruszył za nią.
- Nie idziesz! - Wrzasnęła Natalia.- Rozumiesz polską mowę?!
- Dlaczego? - Zapytał pro forma, zamykając za nimi drzwi na klucz.
- Gdyż chcę iść sama!
- To chyba są zajęcia dla rodziców, nie dla matek.
- Jak nie przestaniesz za mną leźć, to dziecko nie będzie już mieć rodziców, tylko matkę!
- Kochanie, chodź tutaj.. - Tomek wyciągnął rękę, by objąć Natalię, ale ten gest nie spotkał się z ucieszeniem.
- Przestań mnie lekceważyć! - Wrzasnęła w odpowiedzi. - W ogóle ze mną nie rozmawiasz! - Rzuciła mu jeszcze, zanim drzwi windy zamknęły się za nią. Tomek wiedział, że ona wie, że on wie, że musi iść z nią, choćby dlatego, że ona nie ma ani kluczyków do auta, ani bladego pojęcia, gdzie jechać. Zszedł więc schodami, konstatując po drodze, że w zasadzie stan taki, w którym ona ciska wokół siebie gromy niczym obłąkany Posejdon, w zasadzie nie odejmuje mu męskości, a wręcz przeciwnie, sprawia, że on czuje się tym bardziej opanowany, silny i męski. Uśmiechnął się pod wewnętrznym nosem, zadowolony, że tak to natura sprytnie wymyśliła i najwyraźniej uśmiechnął się też nieświadomie do zewnątrz, bo kiedy drzwi od windy otworzyły się, zobaczył, jak źrenice Natalii zwężają się na jego widok, a jej ciało szykuje się do ataku. Pierwotny instynkt kazał mu cofnąć się o krok, gdy tymczasem ona, wydostała się na klatkę palcem do przodu, i palec ten ukazał się nagle bardzo blisko jego oczu.
- Śmiej się śmiej, głupi gnoju! Zobaczymy jak się będziesz śmiał, jak ci sąd ustanowi odwiedziny raz w tygodniu! - Wycharczała wraz za palcem, a potem minęła go w szalonym tańcu i przecisnęła się drzwiami na zewnątrz.